11
18
Kategorie (Książki, Książki – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 18 lis 2010

„STRACENI” – Jack Ketchum

Straceni_okladka

Literatura spod znaku horroru może straszyć na różne sposoby. Czasami są to zjawiska paranormalne (wampiry, duchy, żywe trupy), innym razem groza emanuje z bezkompromisowego przedstawienia brutalnych mordów, wynaturzonych psychopatów, potworów w ludzkiej skórze, spływających ze strony książki hektolitrów krwi. Gatunek ten miewa skłonności do przesady. Bywa, że element fantastyczny dominuje nad „horrorowym” tak silnie, iż ten drugi praktycznie zanika pod naporem nieprawdopodobieństwa. Bo czy jesteśmy w stanie porządnie wystraszyć się zjawiska, które każdy zdroworozsądkowo myślący czytelnik musi uznać za niemożliwe w realnym, poza powieściowym świecie? O wiele bardziej oddziałują opowieści, które mogłyby być udziałem każdego z nas. Taka naturalistyczna powieść grozy jest prawdziwie przerażająca. Nie odwołuje się do atawistycznych, czy fantastycznych lęków – budzi strach swoją zwyczajnością.

Taką właśnie historię serwuje w „Straconych” Jack Ketchum. Już w prologu jesteśmy świadkami jak, wydawałoby się zwykły, biwak nad jeziorem przeradza się w orgię okrucieństwa, kiedy to niejaki Ray Pay postanawia sprawdzić jakie uczucia towarzyszą człowiekowi podczas dokonywania morderstwa. Scena ta jest znamienna dla charakterystyki tej postaci. Po mocnym wstępie w dalszych rozdziałach książka zwalnia. Obserwujemy życie mieszkańców prowincjonalnej Sparty w stanie New Jersey. Nazwa to dość symboliczna. Tak jak starożytni Spartanie, ludzie tu żyjący muszą stać się niezwykle silni, aby przetrwać nadchodzące wydarzenia. Ray, któremu udało się wykpić od odpowiedzialności za bestialski mord, wiedzie życie miejscowego cwaniaczka. Pracuje w motelu rodziców, diluje narkotykami, zabawia się w towarzystwie różnych panienek. Obserwujemy jego relacje z przyjaciółmi, o ile można określić ich tym mianem. Jest mizoginiczny (swoje kochanki traktuje jak przedmioty), opętany obsesjami na punkcie swojego wyglądu i wizerunku. W jego opowieściach, sprzedawanych potencjalnym seks partnerką, pobrzmiewają skłonności do mitomanii. Nie obce są mu przemoc i wybuchy szału. Napięcie stopniowo narasta. Czytelnik jest pewien, że w finale dojść musi do tragedii. Tylko jakiej? W tle widzimy echa kontestatorskiej kultury hippisów lat 60-tych oraz szok jakim dla Ameryki było morderstwo Sharon Tate (żony Romana Polańskiego) dokonane przez bandę Charlesa Mansona.

W tej powieści wszyscy bohaterowie w jakiś sposób są „straceni” – dla świata, dla innych, dla siebie. Zaćpana młodzież, zdeprecjonowani policjanci, umęczeni małomiasteczkową nudą i monotonią mieszkańcy Sparty – mieli kiedyś w życiu cele, idee przyświecały im wielkie, ale dopadła ich smutna rzeczywistość. Horror, który się zdarzy, może wydobyć ich z tego marazmu, albo strącić w mrok, skąd nie ma już powrotu.

Ketchum pisze oszczędnie, minimalizując opisy, dialogi konstruuje szybkie i celne – jak strzały z dubeltówki. Powieść nie przeraża poprzez nagromadzenie elementów „gore”, choć i tych jest dość sporo i to bardzo dobrze napisanych. Rodzaj strachu, jaki autor nam serwuje, nie ma nic wspólnego ze sztampowym hollywoodzkim zagraniem, typu: potwór pod łóżkiem. Tutaj monstrum siedzi głęboko w głowie, każdego człowieka, nie tylko „głównego złego” historii. Tak jak w życiu – każdy ma wewnątrz swego demona. Staramy się go więzić, okiełznać. Jaką mamy pewność, czy kiedyś tej walki nie przegramy? Bo wydaje się, ze każdy jest trochę jak Ray Pay i właśnie to najbardziej w „Straconych” przeraża. U Ketchuma groza jest bardziej wysublimowana, głęboka, różna od chwilowego skoku ciśnienia na widok wyimaginowanej maszkary – o tej grozie, tak szybko nie zapominamy. Nie można prosto przezwyciężyć wewnętrznych lęków.

Kilka końcowych słów należy poświęcić stronie edytorskiej powieści. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda ok. Dość ciekawa okładka, dobrze korespondująca z treścią, fajny lakier punktowy (co dziś jest już standardem), ciekawa górna paginacja. Problemy zaczynają się w momencie kiedy zabieramy się za lekturę. Fatalna czcionka użyta w tytułach rozdziałów, zupełnie nie współgrająca z resztą layoutu. Mnóstwo literówek i zwisów, fatalne łamanie tekstu. W dialogach notorycznie pauza zamieniana na dywiz. Wydaje się że tekst nie uświadczył korekty, choć w stopce redaktorskiej korektor się podpisał. Straszna amatorszczyzna psująca początkowe dobre wrażenie. Na szczęście wady te nie rzutują na odbiór książki – a ta jest po prostu bardzo dobra.

tytuł: Straceni
tytuł oryginału: The Lost
autor: Jack Ketchum
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Słupsk 2010
stron: 372
oprawa: broszurowa
ISBN 978-83-61386-04-9

11
4
Kategorie (Książki, Książki – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 4 lis 2010

„POD KOPUŁĄ” – Stephen King

Pod kopułą_okladka

W pierwszych tygodniach jesieni, w Chester’s Mill w stanie Maine, dochodzi do niezwykłego zdarzenia. Niespodziewanie miasteczko zostaje nakryte kloszem idealnie wpasowanym w jego granice terytorialne. Jest on niewidoczny gołym okiem i praktycznie nieprzepuszczalny. Przedziera się przez niego, w bardzo niewielkich ilościach, jedynie woda pod silnym ciśnieniem i powietrze. Niewiadomego pochodzenia konstrukcja wydaje się być czymś w rodzaju niezwykle silnego i niezniszczalnego pola siłowego. Wkrótce dochodzi do pierwszych nieszczęśliwych wypadków. O niewidoczną barierę roztrzaskują się samolot i kilka samochodów. Masowo giną też ptaki. Jednak to dopiero początek krwawego żniwa, które zbierze kopuła. Czym jest? Kto lub co stoi za jej powstaniem? Domysłów jest wiele. Może jest efektem działania jakiejś nieznanej do tej pory broni użytej przez terrorystów; może to eksperyment wojskowy; atak z kosmosu; kara boska z niebios?

Stephen King dał się już wielokrotnie poznać jako pisarz, który pod fasadą opowieści grozy i fantastyki przemycał celne obserwacje społeczne i socjologiczne. Tak dzieje się i tym razem. W powieści, to nie zagadka kopuły jest najważniejsza. Nie bezskuteczne próby jej dezintegracji podejmowane przez armię w osobie pułkownika Coksa. Siłą napędową tej opasłej książki są mieszkańcy miasta Chester’s Mill, a jest to społeczność nietuzinkowa. Pisarz powołuje do życia galerię bohaterów tak bogatą, że aż dziwić się można, iż czytelnik oraz sam autor nie gubią się w natłoku postaci. Jednocześnie są to twory wiarygodnie przedstawione emocjonalnie. I nie dotyczy to tylko głównych dramatis personæ, ale także, a może przede wszystkim aktorów drugiego i trzeciego planu. Miasto opisane przez Kinga zdaje się żyć na kartach powieści, jest gwarne, zaludnione, namacalne. I kogoż tu nie ma: skorumpowani politycy, handlarze narkotyków, bezmyślni brutalni policjanci, mali lokalni przedsiębiorcy, naczelna miejscowej gazety, genialne dzieciaki, seryjny morderca… Każda z tych person jest istotna, i każda na swój sposób wpłynie na wydarzenia.

To właśnie spojrzenie na społeczność nagle zmuszoną do życia w izolacji od reszty świata jest w centrum uwagi Kinga. Obserwujemy zachowania ludzi w maksymalnie ekstremalnej sytuacji. A ludzie, jak to ludzie – reagują bardzo różnie. Jedni popadając w depresję popełniają samobójstwo, inni odkrywają swoje – głęboko skryte do tej pory – mroczne oblicze, a jeszcze inni dokonują bohaterskich czynów, na które w normalnej sytuacji nigdy by się nie odważyli.

Konkludując – wszelkie zło, do którego w Chester’s Mill dochodzi, jest czynione przez ludzi. Wszystkie tragedie przetaczające się przez miasto zostały wywołane przez jego mieszkańców. Oczywiście z wyjątkiem klosza – ten jest czysty emocjonalnie, wyprany z kontekstu dobra i zła. Po prostu pojawił się i jest. Nie jest sam w sobie czymś groźnym, nieprzyjaznym, tworem w jakikolwiek sposób zmuszającym do bestialskich zachowań. Jest bezstronny nie ingerując bezpośrednio w wydarzenia. Tutaj – podkreślam to raz jeszcze – główną rolę grają ludzie. I tylko do siebie mogą mieć pretensje za horror, który sobie zgotowali.

Jednak w powieści jest jedna rzecz, która nie do końca mnie satysfakcjonuje. Mianowicie finałowe rozwiązanie zagadki kopuły. Wpisuje się ono co prawda w założenia opowieści, ale jest jakby trochę z innej bajki. Nie wiem czy nie byłoby lepiej zostawić tajemnicę niewyjaśnioną. Przecież to co niepoznane, może być jeszcze bardziej przerażające.

tytuł: Pod kopułą
tytuł oryginału: Under the Dome
autor: Stephen King
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Warszawa 2010
stron: 928
oprawa: broszurowa
ISBN 978-83-7648-349-8

02
14
Kategorie (FILM, Film – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 14 lut 2010

„SUSPIRIA” – Dario Argento

suspiria - plakatW deszczową noc młoda amerykanka – Suzy Bannion (Jessica Harper) – przybywa z Nowego Jorku do renomowanej szkoły Baletowej w Niemczech. I już tej pierwszej nocy jest świadkiem dziwnych wydarzeń. Jedna z uczennic ginie zamordowana w bestialski sposób przez nieznanego sprawcę. Wkrótce mają miejsce kolejne niepokojące i tragiczne wydarzenia. Dziewczyna próbuje dojść ich przyczyny. Jednocześnie zmaga się z trudami nauki, codziennymi treningami, wymagającymi pedagogami i snobistycznym towarzystwem koleżanek i kolegów.

Dario Argento to legenda włoskiego filmu grozy, sztandarowy reżyser nurtu zwanego giallo. Tym mianem określa się krwawe kryminały z domieszką horroru, popularne we Włoszech w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Nazwa giallo – z włoskiego żółty – pochodzi od koloru okładek tanich powieści kryminalnych, do których stylistyki filmy tego nurtu bezpośrednio nawiązują. Brutalne, pełne krwi i przemocy – nierzadko seksualnej – obrazy to swoisty pierwowzór współczesnych amerykańskich slasherów. „Suspiria” zniewala stylizowanymi zdjęciami, pełnymi mocnych, wyrazistych barw sąsiadujących bezpośrednio z pastelową paletą. Przez to nabiera charakteru bajkowego. Tak ukazany świat wydawałoby się bardziej przystaje do opowieści familijnej niż do horroru. Dzięki temu kontrastowi efekt grozy jest jeszcze silniejszy. Film będący ekranizacją powieści „Suspiria de profundis” Thomasa de Quincey’a, pełen jest różnorakich odniesień, do innych dzieł literackich, z czego najsilniej widać inspirację „Alicją w krainie czarów” Lewisa Carrolla. Bo przecież Suzy to taka inkarnacja Alicji. Normalna dziewczyna wrzucona znienacka w koszmarną, inną rzeczywistość, gdzie złe moce czyhają na niczego nieświadome ofiary.

Osobną kwestią jest muzyka. To właśnie psychodeliczne, pełne niepokoju kompozycje w głównej mierze odpowiadają za emocję, które odczuwa widz w trakcie seansu. Zgranie ilustracji dźwiękowych z obrazem jest fenomenalne. Mistrzowskie połączenie wszystkich składowych dzieła filmowego (obrazu, dźwięku, montażu, scenografii) dało w efekcie kanoniczny już dziś spektakl grozy. Klasyk, który nigdy się nie zestarzeje.

tytuł: SUSPIRIA
reżyseria: Dario Argento
scenariusz: Dario Argento, Daria Nicolodi
zdjęcia: Luciano Tovoli
montaż: Franco Fraticelli
muzyka: Dario Argento, The Goblins
scenografia: Giuseppe Bassan
kostiumy: Pierangelo Cicoletti
produkcja: Claudio Argento
obsada: Jessica Harper, Stefania Casini, Flavio Bucci, Miguel Bosé, Barbara Magnolfi, Susanna Javicoli, Eva Axén, Rudolf Schündler, Udo Kier
rok produkcji: 1977
kraj: Włochy
czas: 98

02
8
Kategorie (FILM, Film – recenzje). Autor: Marcin Grzeszczak, 8 lut 2010

„DAYBREAKERS” – Michael Spierig, Peter Spierig

daybreakers - plakat

Rok 2019, większość ludzi i zwierząt na Ziemi zmieniła się w wampiry. Wirus pochodzący od nietoperza odmienił diametralnie oblicze świata. Nowe społeczeństwo musiało przystosować się do nowych warunków. Życie w świetle zabójczych promieni słonecznych jest praktycznie niemożliwe, za to nocą, wydawałoby się, toczy się jak dawniej. Na pierwszy rzut oka zmianie uległa tylko dieta. W tym świecie podstawowym produktem żywnościowym jest ludzka hemoglobina. I właśnie to jest główny problem nowej społeczności. Krwawy deficyt bierze się stąd, że istot ludzkich zostało jak na lekarstwo. Wampiry pozbawione dostępu do pożywienia ulegają degeneracji, stopniowo zmieniając się w nietoperzopodobne monstra, pozbawione resztek ludzkich odruchów i inteligencji. W wielkich koncernach przemysłowych hoduje się ludzi, by zapewnić świeże dostawy pokarmu (nawiązanie do „Matrixa”). Jednak zapotrzebowanie jest ogromne i stale rośnie. Laboratoria naukowe bez wytchnienia pracują nad uzyskaniem substytutu. Niestety jak na razie bezowocnie.

Bohaterem filmu jest Edward Dalton (Ethan Hawke), hematolog pracujący dla jednego z koncernów. Targają nim wątpliwości i wyrzuty sumienia nad losem ludzi. Sam nie jest zbyt zadowolony ze swojej przemiany w wampira, z własnej nieśmiertelności i życia w mroku nocy. Przypadkowo spotkana grupa ocalałych ludzi, a zwłaszcza jeden z nich Lionel „Elvis” Cormac (Willem Dafoe) stanie się dla niego szansą, by pozostać człowiekiem i być może ratunkiem dla całego społeczeństwa.

Film proponuje nowe spojrzenie na wampiryzm. To już nie mistyczna klątwa, ale epidemia, całkowicie wyprana z jakiegokolwiek romantyzmu. To raczej nie jest horror z prawdziwego zdarzenia, tylko futurystyczna wizja i alegoria świata pogrążonego w kryzysie. Pełno tutaj symboliki mesjanistycznej i dywagacji nad konsumpcjonizmem i kondycją współczesnego człowieka. Obraz niewątpliwie posiada drugie dno, może niezbyt głębokie, lecz jak na standardy kina rozrywkowego jest całkiem nieźle. Technicznie bez zarzutu, aktorsko na poziomie (choć bez rewelacji – z drugiej strony, co tu jest do zagrania). Reżyserska spółka braci Spierig, nie mająca jak na razie wielkiego dorobku, znakomicie wywiązała się z zadania. Dzięki temu powstał film, który całkiem dobrze się ogląda i jednocześnie zwracający uwagę na istotne kwestie społeczne.

tytuł: DAYBREAKERS
tytuł oryginału: Daybreakers
reżyseria i scenariusz: Michael Spierig, Peter Spierig
zdjęcia: Ben Nott
montaż: Matt Villa
muzyka: Christopher Gordon
scenografia i kostiumy: George Liddle
produkcja: Chris Brown, Bryan Furst, Sean Furst
obsada: Ethan Hawke, Willem Dafoe, Sam Neill, Claudia Karvan, Harriet Minto-day, Jay Laga’aia
rok produkcji: 2009
kraj: USA, Australia
czas: 98

Strona główna
FILM
SERIALE
KOMIKS
KSIĄŻKI
Haiku
Ogólnie
Złote myśli i cytat
O mnie
Top Secret